Mieszkając kilkanaście lat w jednym miejscu, patrząc na wciąż te same budynki, ulice, ludzi, można dojść do wniosku, że nic już w danym mieście nie potrafi zaskoczyć. Że okolica wyczerpała swój limit piękna i od teraz może być tylko gorzej. W naszej rodzinnej miejscowości, Brzegu – kilkudziesięciotysięcznym mieście – niewiele się dzieje. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Przebywając tutaj dostatecznie długo, można ulec wrażeniu, że jest to miasto duchów. Ulice zamierają tuż przed zmrokiem, budynki wydają się zaraz rozsypać. Czytając komentarze pod dyskusjami na bieżące tematy, dochodzi się do momentu, kiedy ma się po prostu ochotę wyjechać z tego miasta. Różne frakcje polityczne czy społeczne spierają się, wysuwając kolejne cudowne pomysły, które miałyby ocalić Brzeg przed wywróżoną przez instytucje statystyczne zapaścią demograficzną i ekonomiczną. Niemal czuć w powietrzu te kłębiące się konflikty.
Nabrałem dystansu
Taka atmosfera nie służy, ani mieszkańcom, ani odwiedzającym to miasto turystom. Dlatego nie dziwi fakt, że w pewnym momencie wraz z Agą wyjechaliśmy z Brzegu do oddalonego o czterdzieści parę kilometrów na wschód Opola. Wydawało nam się, że złapaliśmy za nogi bogów – kino, teatry, imprezy. Wspaniały czas, który wspominamy z uśmiechem. Później przyszedł czas na Kraków. Jeszcze dalej, jeszcze większe miasto. Jeszcze więcej możliwości. Zobaczyliśmy, że można inaczej, że życie może polegać nie tylko na kursowaniu pomiędzy domem i pracą lub uczelnią. Zmiana otoczenia potrafi totalnie zmienić postrzeganie rzeczywistości.
Lubię wracać
Jednak pomimo tych coraz dalszych eskapad, za każdym razem kiedy wracaliśmy do Brzegu, czułem, że jest tutaj inaczej. Lubiłem wyjść na balkon, spojrzeć na otaczające mnie drzewa. Przejść się ulicami, które nie są zatłoczone. Celebrowałem tą ciszę niedostępną w większych miastach. Na kilka chwil człowiek znów mógł pomyśleć spokojnie. Cóż poradzę – po prostu lubię wracać do Brzegu po dłuższym czasie i zanurzać się w leniwym rytmie miasta i jego problemach.
Szczegóły
Spacerując po ulicach tego niewielkiego miasta, starając się uchwycić jego zabytki i ciekawe miejsca na filmie, spotkałem starszego mężczyznę. Spytał mnie dlaczego filmuję Brzeg? Przecież nie ma tu nic ciekawego. Że lepiej pojechać do pewnej małej wioski pod miastem, gdzie podobno całe stada żurawi i innego ptactwa się zatrzymało. Że to jest ciekawsze od sypiącego się Brzegu. Pokiwałem tylko głową, nie chcąc go urazić. Ta rozmowa miała miejsce w parku nad Odrą, na tyłach Zamku Piastów Śląskich – XIII-wiecznej, renesansowej rezydencji książęcej. Może patrząc całościowo, niewiele tego piękna się zobaczy. Ja wolę jednak skupiać się na szczegółach, pomijanych zazwyczaj w wymagającej codzienności. Na kolorowych kamienicach wokół rynku. Na bogato zdobionym wnętrzu kościoła św. Krzyża i surowym kościele św. Mikołaja. Pięknych parkach, które w lecie dają schronienie pod gęstym baldachimem koron drzew.
Wiem, że nie zostanę tutaj na zawsze. Ale mimo wszystko będę wracał do Brzegu. Bo tutaj się urodziłem, przeżyłem kawał życia i mam wspomnienia związane z tym miastem. I pomimo tego, że można wiele mu zarzucić, to patrząc z bliska potrafi zaskoczyć swym pięknem.
Zapraszam do oglądnięcia krótkiego filmu zrealizowanego w czasie spaceru po Brzegu.
Subskrybujcie kanał by nie przegapić kolejnych filmów. Zachęcam również do polubienia EkstraMisji na Facebooku, Instagramie, Twitterze. Lajkuj, komentuj, udostępniaj posty tam się pojawiające.
Możesz wesprzeć działania EkstraMisji kupując oryginalne koszulki lub zostając patronem na platformie Patronite.