Swego czasu głośno było zarówno o nagrodzonym weneckim Złotym Lwem filmie Chloé Zhao Nomadland, jak i książce Nomadland. W drodze za pracą Jessiki Bruder. Oba dzieła opowiadają o ludziach, którzy – często w wyniku trudnych życiowych doświadczeń – zamienili swoje domy na takie z kołami. Rozpoczęli życie w drodze.

Dla jednych taka egzystencja to spełnienie marzeń, dla innych – powód do wstydu. Brak stałego miejsca zamieszkania wciąż bywa stygmatyzowany. Dla nas jednak historia opowiedziana w Nomadland była nie tylko inspiracją, ale też impulsem do refleksji nad tym, jak różnorodne mogą być drogi prowadzące do szczęścia. Od ponad pięciu lat żyjemy w drodze, realizując projekt życia, o jakim kiedyś tylko marzyliśmy. Czy jednak vanlife jest rzeczywiście lepszy niż tradycyjny model życia?

Tradycyjny model życia – stabilność za cenę rutyny

Dla wielu tradycyjne życie oznacza stabilność – edukacja, praca, dom, rodzina. Już od najmłodszych lat uczymy się funkcjonować w tym schemacie. System oceniania, dopasowywanie się do oczekiwań innych, wybór ścieżki edukacyjnej pod kątem przyszłej kariery – to wszystko kształtuje naszą codzienność i wyznacza standardy, jakimi powinniśmy się kierować.

Być może właśnie dlatego wielu z nas czuje, że od życia powinno oczekiwać się więcej. Kredyt hipoteczny na 30 lat, kilka tygodni urlopu w roku, a potem emerytura – to wizja, która daje bezpieczeństwo, ale jednocześnie zamyka drzwi do spontaniczności i wolności.

Vanlife – wolność z ograniczeniami

Życie w drodze daje coś, czego tradycyjny model często nie oferuje – możliwość decydowania o każdym dniu. To my wybieramy, gdzie zaparkujemy nasz dom na czterech kołach i gdzie zrobimy kolejny przystanek. Widok z okna? Może to być ocean, górska dolina albo łąka pełna dzikich kwiatów.

Ale vanlife to nie tylko romantyczne obrazy. To także ciągłe wyzwania: gdzie znaleźć wodę, gdzie uzupełnić gaz, jak poradzić sobie z awarią samochodu w środku niczego? Wymaga od nas elastyczności i gotowości do rezygnacji z wygód, takich jak przestronny prysznic czy stabilny internet.

Życie w drodze a kryzysy współczesnego świata

Patrząc na ostatnie lata – pandemię, konflikty zbrojne czy kryzysy ekonomiczne – trudno nie zauważyć, że życie w drodze może być odpowiedzią na wiele współczesnych problemów. Mobilność daje poczucie niezależności, a ograniczenie kosztów życia – większą finansową swobodę. Nasz kamper to nie tylko dom, ale i biuro, miejsce odpoczynku i schronienie przed światem.

Nasze doświadczenia: dlaczego wybraliśmy vanlife?

Po pięciu latach wiemy, że życie w drodze to nieustanna nauka. Uczy nas doceniać małe rzeczy – śpiew ptaków o poranku, gorącą kawę z widokiem na góry czy rozmowy z ludźmi, których spotykamy po drodze. Jest to życie, które w pełni dostosowujemy do siebie, a nie odwrotnie.

Vanlife nie jest jednak dla każdego. Czasem tęsknimy za stabilnością, za poczuciem, że mamy swoje miejsce na ziemi. Ale jednocześnie wiemy, że to właśnie w drodze czujemy się najbardziej sobą.

Podsumowanie: co jest lepsze?

Nie ma jednej dobrej odpowiedzi na pytanie, który model życia jest lepszy. Każdy z nas ma inne potrzeby, marzenia i priorytety. Tradycyjne życie oferuje bezpieczeństwo i przewidywalność, vanlife – wolność i przygodę.

Nasze życie na czterech kółkach to wybór, który przynosi nam szczęście. A Wy? Co sądzicie o życiu w drodze? Podzielcie się swoimi myślami w komentarzach – chętnie poznamy Waszą perspektywę.