Wiedeń jest jedną ze stolic, które odwiedzamy chętnie i zawsze mamy coś do zobaczenia. Byliśmy w tej stolicy dwukrotnie – w czasie krótkiej wycieczki oraz w trakcie naszej rowerowej wyprawy przez 13 krajów Europy Południowej. Warto tam choć raz w życiu się pojawić. A co można zobaczyć i gdzie pójść będąc w Wiedniu? Po odpowiedź zapraszamy w tym artykule.

Korzystanie z okazji

Stolica Austrii jest destynacją wartą rozważenia przy okazji pojawiania się promocji u przewoźników autokarowych jak FlixBus. Niekiedy opłaca się również dolecieć samolotem lub nawet podjechać samochodem. My pojawiliśmy się pierwszy raz w stolicy Austrii w 2016 roku, kiedy skorzystaliśmy z promocji jakie niedziałający już PolskiBus.com wprowadził na tzw. trasach międzynarodowych. Udało się nam wtedy pojechać do stolic Czech, Węgier i Austrii płacąc po 18 złotych za osobę w jedną stronę. Była to bardzo korzystna oferta, biorąc pod uwagę, że standardowa cena wynosiła około 100 złotych (tam i z powrotem).

W 2018 roku, kiedy przemierzaliśmy południe Europy na rowerach, zahaczenie o Wiedeń było oczywistym ruchem. Postanowiliśmy wtedy skupić się na miejscach, których poprzednim razem nie odwiedziliśmy. Tym razem mieliśmy do dyspozycji własne dwa kółka. Dostanie się choćby do Pałacu Schönbrunn, atrakcji oddalonej nieco bardziej od centrum nie stanowiło większego problemu.

Jednak skupmy się na tym, co warto zobaczyć w Wiedniu. Poniżej opisane miejsca da się odwiedzić zarówno w czasie szybkiego wypadu, jak i dłuższego pobytu. My większość z nich zwiedziliśmy, kiedy pojechaliśmy do stolicy Austrii by podziwiać jarmark bożonarodzeniowy. Dlatego też nie zdziwcie się, że znaczna część miejsc będzie okraszona wzmianką o ozdobach świątecznych czy śniegu.

Hofburg

To chyba najpopularniejsze miejsce, do którego udają się rzesze turystów, będąc w Wiedniu. Hofburg jest jednym z największych zespołów pałacowych w stolicy Austrii. Na ten zaszczytny tytuł zaczął w XIII wieku pracować Rudolf I, a zakończył dopiero Karol I w 1918 roku. Przez cały ten czas pałac był rozbudowywany i modernizowany. Dziś w pomieszczeniach Hofburga mieści się m.in. najważniejsze na świecie – ze względu na ilość i jakość zbiorów – muzeum. Ponadto, część pałacu, a dokładnie “Skrzydło Leopolda”, pełni rolę rezydencji prezydenta Austrii.

Gratką dla miłośników jeździectwa jest Hiszpańska Szkoła Jazdy Konnej. Stajnie mieszczą się w budynkach przy Placu św. Michała. Ciekawostką jest, że szkoła ta daje w ciągu roku około siedemdziesięciu występów. W ich czasie grana jest muzyka, której kompozytorami są najczęściej wiedeńscy czołowi twórcy – Strauss, Mozart itd. Wstęp na taki pokaz nie jest tani. O ile cena ze zniżką dla dzieci około 25 euro lub za miejsce stojące w wysokości 30 euro jest jeszcze do przełknięcia, to już 190 euro za miejsce siedzące w pierwszym rzędzie bije po kieszeni. Niemniej, warto odwiedzić chociaż same stajnie, szczególnie, że zostały one wpisane wraz z wiedzą o klasycznym stylu jazdy konnej na austriacką listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Dodatkowo warto wiedzieć, że co roku w Hofburgu organizowany jest cesarski bal sylwestrowy – jeden z najpopularniejszych na świecie.
Według nas warto okrążyć z każdej strony cały teren. Zupełnie przypadkowo trafialiśmy na piękne dziedzińce, potężne pomniki czy mniejsze pałacyki.

Budynek austriackiego parlamentu

Wychodząc z ogrodów pałacu Hofburg i przechodząc przez ulicę, trudno się przez moment odnaleźć w nowym otoczeniu. Będąc jeszcze chwilę temu wśród renesansowych czy barokowych budowli, ciężko jest się przestawić na zupełnie odmienny styl jaki reprezentuje budynek parlamentu.

Wszystko za sprawą Theophila Hansena, który nadał mu grecki charakter. Duński architekt był odpowiedzialny za stworzenie gmachu, którego wszystkie elementy będą ze sobą współgrały. Dlatego też podczas prac budowlanych (które notabene trwały niecałą dekadę) Hansen zaprojektował nie tylko zewnętrzną bryłę, ale również dekoracje wewnętrzne: rzeźby, żyrandole czy meble. Całość spodobała się cesarzowi na tyle, że po wybudowaniu gmachu w 1883, architekt został uhonorowany tytułem barona.

Przed budynkiem stoi najbardziej znany element całego kompleksu – fontanna Ateny, która w całości jest alegorią dla ustawodawczych i wykonawczych uprawnień państwa oraz przedstawieniem najważniejszych rzek cesarstwa austro-węgierskiego.

Mamy mieszane uczucia co do całej budowli. Nie wiemy co właściwie chciał osiągnąć cesarz Franciszek Józef, zlecając budowę gmachu w takim stylu. Totalnie nie pasuje do reszty zabudowań. Może zwyczajnie jesteśmy uosobieniem totalnej ignorancji dla architektonicznych perełek tego typu?

Schwarzenbergplatz

Niedaleko wejścia do ogrodów wiedeńskiego Belwederu, w północnej ich części znajduje się Plac Schwarzenberg. Ten niewielki, choć reprezentatywny obszar został przeznaczony pod pomnik upamiętniający Armię Czerwoną, której około 17 tysięcy żołnierzy zginęło podczas krwawej Bitwy o Wiedeń w 1945 roku. Pomnik przedstawia żołnierza ze złotymi hełmem i radzieckim herbem oraz z sowiecką flagą, a na jego piersi dumnie prezentuje się tzw. pepesza.

Co ciekawe sami wiedeńczycy nie są zadowoleni z obecności tej budowli. Bądź co bądź przypomina on o nieciekawych kilku tygodniach sowieckiej okupacji po II wojnie światowej. Wielu przeciwników pomnika protestowało domagając się jego usunięcia. Ostatecznie jednak tego nie zrobiono, za co w 2007 roku – podczas wizyty na Schwarzenbergplatz – osobiście podziękował Władimir Putin.

Ratusz

Pięknie prezentuje się wiedeński ratuszowy plac i sam budynek. Szczególnie w czasie jarmarków bożonarodzeniowych. A co już totalnie nas urzekło to lodowisko, które zostało wybudowane wśród świątecznych budek oraz drzewek na skwerku. Nie była to standardowa prostokątna tafla, lecz istny labirynt z licznymi skrzyżowaniami, dróżkami i serpentynami. Pośrodku umieszczono dużą kulę, wewnątrz której znajdowała się makieta ratusza. Kiedy lodowisko działało, sztuczny śnieg fruwał wokół miniaturowego budynku przywodząc na myśl popularne jeszcze kilka lat temu zabawkowe śnieżne kule.

Sam ratusz także trafił na nasze osobiste listy największych cudów architektury. Neogotycka budowla z końca XIX wieku jest siedzibą wiedeńskiego burmistrza oraz rady miasta. Dodatkowo jest centrum zarządzania krajem związkowym Austrii, jakim jest Wiedeń.

Katedra św. Stefana

Robi wrażenie. Z zewnątrz surowa, groźna. W środku pełna ciepła oraz bogactwa. Nie sposób przejść obok tej katedry obojętnie. Jej widok trochę nawet przytłacza. Niewątpliwie jest perełką na mapie Wiednia i to na dodatek jedną z najstarszych tego typu w całej Austrii. A jeśli na kimś jeszcze nie zrobiło to wrażenia, to warto napisać, że katedra św. Stefana jest największą europejską świątynią. Posiada cztery wieże, z czego najwyższa ma ponad 136 metrów. Z ich szczytów rozbrzmiewa aż 22 dzwonów, a wśród nich ten najważniejszy – Pummerin.

Pomimo dosyć niespokojnej historii świątyni, w środku przetrwało wiele dzieł sztuki. Należą do nich ołtarz z Wiener Neustadt, grobowiec Fryderyka III, późnogotycka kazalnica czy obraz Matki Boskiej z Pócs. Katedra jest też miejscem, gdzie znajdują się groby austriackiej linii Habsburgów i zasłużonych austriackich postaci.

Hoher Markt

Jest to najstarszy plac w Wiedniu. Jednak większość turystów udaje się tam nie dla podziwiania “Fontanny Weselnej”, choć i ona jest nie lada gratką, jeśli ktoś akurat pasjonuje się takimi zabytkami. My totalnie przypadkiem trafiliśmy na ten plac i przy okazji odnaleźliśmy zegar Anker.

Jest to wykonany z brązu i miedzi figuralny zegar, który przedstawia co godzinę jedną z dwunastu postaci, które w przeszłości przysłużyły się miastu lub były po prostu jego sławami. W południe można zobaczyć cały ich komplet. Planowaliśmy wrócić na ten plac właśnie o 12:00, ale zwyczajnie wyleciało nam to z głowy. Jednak z całą pewnością kiedyś wrócimy na Hoher Markt by oglądnąć pokaz. W końcu skoro widzieliśmy podobny zegar w Pradze, szkoda byłoby nie zobaczyć i tego.

Augarden

Na nas ogrody nie zrobiły jakiegoś ogromnego wrażenia. Wiemy jednak, że byliśmy w nich o porze roku niezbyt sprzyjającej bujnej roślinności. Dlatego trzeba będzie odwiedzić Augarden jeszcze raz, najlepiej na wiosnę. Jakby nie patrzeć, są to najstarsze ogrody barokowe w mieście. Ciekawostką jest, że to właśnie w Sali Ogrodowej zamku Augarden odbył się 26 maja 1782 roku pierwszy z tzw. Koncertów Porannych Mozarta.

Uwagę przykuwa również potężna, masywna wieża, której przeznaczenia nie znaliśmy aż do powrotu do domu. Okazało się, że jest to bunkier z czasów II wojny światowej. Trzeba przyznać, że jego widok wzbudza grozę.

Prater

Prater z całą pewnością zapamiętamy na długo. Stworzono wesołe miasteczko w pełnym tego słowa znaczeniu. Można było się zgubić pomiędzy licznymi alejkami, zaułkami, a przede wszystkim wieloma atrakcjami. Gdyby nie miesiąc w którym odwiedziliśmy Prater, zastalibyśmy najpewniej tłumy bawiących się dzieci i dorosłych. W takim miejscu bariery tzw. “dorosłości” przestają zapewne działać, kiedy widzi się poplątane kolejki górskie, domy strachów czy wielopoziomowe tory kartingowe.

Całość dopełniają bary i restauracje jak Rollercoaster. Jego firmową perełką jest sposób podawania zamówionych napojów czy posiłków. Drogę pomiędzy kuchnią a klientem pokonuje za pomocą skomplikowanego systemu podobnego do rollercoastera. Zamówienie układa się na specjalnym wózeczku, które mijając zgromadzonych, chwilowo nawet opuszczając budynek, pędząc w górę i dół, w bok i do góry nogami trafia po chwili do klienta. Ten, zanim skonsumuje cokolwiek musi podnieść z podłogi swoją zgubioną z wrażenia żuchwę. Żałujemy, że musieliśmy ten proces obserwować za pośrednictwem nagrania wyświetlanego na telebimie wystawionym przed lokalem. Niestety, większość atrakcji jest pod koniec roku już zamknięta. Będziemy musieli wrócić na Prater nawet tylko dla tej jednej restauracji.

A powodów do powrotów jest tyle ile urządzeń zgromadził ten park rozrywki. Najpopularniejszym jest oczywiście młyńskie koło z 1897 roku. Wielu turystów korzysta z wolnego tempa kolejki, żeby móc zrobić zdjęcia panoramy Wiednia. Ciekawostką jest, że przed II wojną światową koło mieściło na sobie aż 30 gondoli. Niestety, zniszczenia ich podczas walk spowodowały, że po remoncie na swoje miejsce wróciła ledwie połowa.

Belweder

Ogród Belwederu – podobnie jak Augarden – nie robiły takiego wrażenia jakie byłoby na wiosnę czy lato. Niemniej przejście się wzdłuż licznych rzeźb czy fontann było przyjemnością samą w sobie. Szczególnie, jeśli spacer zaczynało się przy Pałacu Schwarzenberg a kończyło przy Pałacu Belwederu. Jego południowa fasada odbijała się w tafli sporego stawu, które z okazji zbliżającego się Bożego Narodzenia dodatkowo zostało przystrojone kilkoma dużymi, świecącymi gwiazdami. Taka oprawa sprawiała wrażenie magiczności biorąc pod uwagę, że wszędzie dało się poczuć już świąteczny klimat. Gdyby nie mróz, który z każdą godziną stawał się coraz silniejszy, pewnie zdecydowalibyśmy się na krótki odpoczynek w tym miejscu.

Kościół św. Karola

Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy go na żywo, od razu skojarzyliśmy go z Błękitnym Meczetem w Turcji. Oczywiście kościół ten nie jest tak potężny jak wspomniana turecka świątynia, jednak na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie podobnego. Szczególnie, jeśli patrzy się nań z oddali, stojąc po przeciwnej stronie zbiornika wodnego.

My trafiliśmy akurat na czas, kiedy wody nie było. Zastąpiono ją słomą, w której tarzały się dzieci. Miło było się położyć na mięciutkim sianku. Z racji dosyć przyzwoitych właściwości izolujących, nie potrzebowaliśmy żadnej dodatkowej warstwy pod sobą. Zewsząd dobiegał gwar z pobliskich kiermaszów bożonarodzeniowych. A nad tym wszystkim górowała kopuła i dwie jasne wieżyczki kościoła św. Karola.

Został on wybudowany w 1713 roku po ostatniej z wielu epidemii dżumy jakie nawiedziły tą stolicę. W środku można podziwiać m.in. tetragram umieszczony nad głównym ołtarzem czy eliptyczną kopułę – widoczną zresztą również od zewnątrz. Ciekawie prezentują się dwie kolumny. Nawiązują one do rzymskiej kolumny Trajana oraz kolumny Antonina Piusa i podobnie jak te włoskie odpowiedniki, posiadają na swojej powierzchni portyki. Choć te w Wiedniu tworzą akurat dwie spirale.
Warto wybrać się pod kościół wieczorem, kiedy liczne reflektory efektownie oświetlają całą budowlę.

Hunderwasser House

O tym, że Wiedeń jest pełen kontrastów utwierdzają odwiedzających takie budowle jak Hunderwasserhaus. Jest to kompleks mieszkalny stworzony przez artystę Friedensreicha Hunderwassera. Co ciekawe artysta za zaprojektowanie domu nie przyjął zapłaty. Budowa pochłonęła około 6 milionów euro, a jej powierzchnia to 3550 m kw.

Warto odwiedzić to miejsce i na własne oczy oglądnąć tą nietypową kamieniczkę. Dla jednych zapewne będzie kiczowata, dla innych stanie się inspiracją. My mieliśmy kupę radości z jej podziwiania. Same wnętrza budynku nie są udostępnione do zwiedzania prócz niewielkiej alejki pełnej sklepików i kawiarenek. W jednym ze sklepów mieści się niewielkie i trochę prowizoryczne muzeum poświęcone artyście i stylu, jaki prezentuje.

Wiedeń kulinarnie

Stolica Austrii to nie tylko muzea czy gmachy administracji państwa. To również knajpki i restauracje godne odwiedzenia. Dlatego warto przy okazji odwiedzania kolejnych atrakcji zahaczać o lokale, gdzie spróbuje się naprawdę dobrych potraw kuchni austriackiej i tej lokalnej – wiedeńskiej.

O tym co warto zjeść i czego spróbować napisali nasi blogowi koledzy z Kraj za krajem w artykule poświęconym wiedeńskim, lokalnym potrawom. Na samą myśl o tych przysmakach cieknie nam ślinka.

Śledźcie EkstraMisję na Facebooku i Instagramie. Zachęcamy również do komentowania, lajkowania i udostępniania naszych artykułów znajomym. A jeśli stwierdzicie, że podoba Wam się to co robimy i chcielibyście wspomóc nasze działania, koniecznie odwiedźcie zakładkę “Wsparcie“. Dowiecie się, jak możecie pomóc. Za wszelką pomoc serdecznie dziękujemy.