Ostatni wyjazd do Białki Tatrzańskiej skłonił mnie do przypomnienia sobie o prawach i obowiązkach, jakie ktoś kiedyś spisał, by poprawić bezpieczeństwo na stokach. Niestety zarówno na Kotelnicy Białczańskiej, jak i w Zieleńcu, Karpaczu czy Szczyrku widziałem wiele nieodpowiedzialnych zachowań. Mogą narzekać narciarze na snowboardzistów, snowboardziści na narciarzy. Jednak prawda jest taka, że zarówno jedni jak i drudzy są dla siebie potencjalnym zagrożeniem. Każdy z jeżdżących, bez względu czy używa jednej czy dwóch desek przyczepionych do nóg powinien mieć odrobinę oleju w głowie, by przewidywać oraz odpowiadać za swoje decyzje.Dlatego też Komitet Prawniczy FIS opracował zbiór zasad, które mają usprawniać jazdę na trasach oraz zmniejszyć ryzyko wypadków. “Międzynarodowy Dekalog Narciarza” (i snowboardzisty) trzeba po prostu znać, pogodzić się z nim i stosować.

1. Wzgląd na innych.

To najważniejsza zasada i chyba zamykająca wszystkie pozostałe w jednym haśle. Gdyby każdy stosował się do niej już byłoby o niebo lepiej i bezpieczniej. Chodzi o to, że każdy korzystający z trasy powinien zachowywać się w taki sposób, aby nie stwarzać zagrożenia dla drugiej osoby.
I dodatkowo, według FIS, każdy odpowiada za swój sprzęt i jego złe działanie. Więc nie ma tłumaczenia, że wypadek to wina poluzowanego wiązania czy zbyt długiego kijka narciarskiego. Jedziesz? Odpowiadasz za siebie i sprzęt jakiego używasz.

2. Panowanie nad szybkością i sposobem jazdy.

Niestety, dużej części amatorów zimowej jazdy wydaje się, że skoro umie skręcać i utrzymywać się czy to na nartach czy na desce, to już więcej nie potrzeba i mogą pędzić w dół stoku, zmieniając krańce białego pasa jak statusy na Facebooku. Jednak wraz z umiejętnościami w parze powinna iść również większa odpowiedzialność i logiczne myślenie. To, że umiesz przejechać od górnej stacji do dolnej i wychodzi ci to nie najgorzej, nie zwalnia cię z obowiązku utrzymywania takiej prędkości, byś w razie konieczności był w stanie bezpiecznie ominąć inną osobę czy przeszkodę, a nawet się zatrzymać. Więc zapamiętaj (lub sobie przypomnij), że owszem – fajnie jest rozpędzić się i slalomem wymijać innych, ale istnieją też tacy, którzy dopiero stawiają pierwsze ślizgi. Nigdy nie wiesz, kiedy taka osoba upadnie wprost pod twoje nogi. I nie tylko oni są dla ciebie potencjalnym zagrożeniem – zaawansowanym też zdarza się upaść. Dlatego pamiętaj, by jechać tak szybko i takim stylem, na jaki pozwalają twoje umiejętności, zaludnienie trasy czy warunki na niej panujące. Zwalniaj na załamaniach trasy, w okolicy wyciągów oraz na końcu stoku.

3. Wybór toru jazdy.

Podobnie jak na jezdni kierowcy, tak na stoku narciarze i snowboardziści w pełni odpowiadają za wjechanie komuś w cztery litery. Każdy powinien wybrać tak trasę, by jadąc z góry na dół nie zagrażać użytkownikom poniżej. Pierwszeństwo ma zawsze ten, kto jest przed tobą (tudzież niżej).

4. Wyprzedzanie.

Jest to kolejny punkt spędzający sen z powiek wszystkim kochającym białą jazdę. O ile jazda za kimś naraża cie na potencjalne niebezpieczeństwo (i tego kogoś również), o tyle jego wyprzedzanie należy przemyśleć w najmniejszym szczególe by nie spowodować kolizji. Nie ma znaczenia czy ominiesz kogoś po lewej, prawej, od góry czy dołu. Najważniejsze jest, by nie zajechać wyprzedzanemu drogi, nie wpaść w niego i w ogóle zachować bezpieczny odstęp.
Choć jest to bardzo denerwujące, to zaznaczę, że tych stojących jak kołki na środku stoku też powinieneś wyprzedzać stosując się do tej zasady. I wiem, że czasami chciałoby się ich ściąć, ale cóż poradzić – taki mamy obowiązek.

5. Wjazd na trasę, start po przerwie.

Ogromna część wypadków ma miejsce właśnie z powodu nieprawidłowo wykonanego włączenia do ruchu. Narciarze i snowboardziści powinni przed ruszeniem sprawdzić, czy rozpoczynając jazdę nie zagrożą tym znajdującym się wyżej, za nimi. Na Białce byłem świadkiem, kiedy to w kobietę wyjeżdżającą spod karczmy uderzył mężczyzna. Z kłótni jaka się wywiązała łatwo było wywnioskować, że już nie raz narażała ona innych uczestników zimowego szaleństwa. A takie sytuacje to nie rzadkość. Na każdym stoku czy trasie zdarzają się tacy, którzy nawet wyjeżdżając na łącznikach tras nie zwalniają, tylko prują przed siebie na złamanie karku. Pamiętaj więc, że czy to zmieniając trasę, czy ruszając po zatrzymaniu się, zawsze powinieneś sprawdzić trasę nad tobą.

6. Zatrzymanie się na trasie.

Bardzo tego nie lubię. Choć trzeba rozróżnić dwa typy zatrzymań. Pierwsze spowodowane jest faktycznym zagrożeniem lub upadkiem. Narta się wypięła, deska złapała nie tą krawędź. Jest to całkowicie zrozumiałe. Drugie, które jest moim zdaniem bardziej niebezpieczne, jest nagłe zwolnienie połączone z równie niespodziewanym zatrzymaniem się. I to nie z powodu usterki. Najczęściej chodzi o to, że telefon dzwoni, trzeba sfilmować swojego dzieciaka jak stawia pierwsze ślizgi czy po prostu dopiąć kurtkę. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że osoby z drugiej “kategorii” najczęściej w ogóle nie mają zamiaru zjechać na bok, by nie stać jak kołek na środku stoku. A regulamin FIS mówi jasno, że należy unikać zatrzymywania się, szczególnie jeśli znajdujemy się na zwężeniu i miejscach o ograniczonej widoczności lub po prostu zatłoczonym. Dodatkowo przerwanie jazdy – o ile nie nastąpiło po upadku – powinno odbywać się tylko na skraju trasy.

7. Zejście i wejście przy pomocy nóg.

Jeżeli nie pędzisz środkiem stoku by komuś pomóc, to powinieneś w takim wypadku poruszać się skrajem lub w ogóle zejść z trasy. I tyczy się to zarówno podchodzenia, co i schodzenia.
Za kategorycznym zakazem urządzania sobie spacerków środkiem przemawia fakt, że odciśnięte buty tworzą nieraz potężne dziury, które po chwili stają się coraz większe, aż otwór zamieni się w wielką, niemożliwą do pokonania przeszkodę.

8. Czytanie i przestrzeganie znaków.

Tak jak na jezdni, w samochodzie tak i tutaj musisz przestrzegać wszelkich zakazów i nakazów. Jeśli zobaczysz znak mówiący, że powinieneś zwolnić, zrób to jak najszybciej. Problematyczne są znaki mówiące o zamknięciu trasy. Zazwyczaj za nimi znajduje się świeży puch, nierozjeżdżony setką nart i desek. Co ty poczniesz z tą informacją? Ja byłbym hipokrytą jeśli napisałbym, że nie możesz tamtędy jeździć. Oczywiście w pełni odpowiadasz za swoje decyzje.

9. Niesienie pomocy w razie wypadku.

Każdy, kto był świadkiem wypadku – a z całą pewnością – ich sprawcy, powinni niezwłocznie pomóc ofierze kolizji lub upadku. Więc jeśli zauważysz, że przed tobą leży narciarz lub snowboardzista, to zatrzymaj się i spytaj czy nie potrzebuje pomocy. O tym, jak zabezpieczyć miejsce zdarzenia podpowiem innym razem.

10. Obowiązek ujawnienia tożsamości.

Może się zdarzyć, że wypadek był na tyle poważny, że uszkodzeniu uległ sprzęt lub co gorsza my. Dlatego za każdym razem, jeśli tylko masz taką możliwość, musisz znaleźć ewentualnego sprawcę wypadku, a on ma kategoryczny obowiązek podać ci swoje dane. Wymiganie się od odpowiedzialności jest traktowane tak jak w wypadkach drogowych – jest ścigane aż do momentu wymierzenia kary.

Jak zapewne zauważyłeś, zasady są proste do zapamiętania i raczej trudno z nimi dyskutować. Owszem, tak jak istnieją osoby przestrzegające postanowienia “dekalogu”, tak samo żyją ci, którzy mają go – pisząc kolokwialnie – gdzieś. Jednak pamiętaj, że te dziesięć zasad ma cię uchronić, a także zapewnić bezpieczeństwo innym użytkownikom stoku. Nie spisano ich, by ci uprzykrzyć życie i pozbawić radości z jazdy. Istnieją, by jeździło się lepiej.

Zostaw komentarz pod artykułem, a także kliknij kciuka w górę, “+1” lub serducho – w zależności od społecznościowego portalu z jakiego dowiedziałeś się o tym wpisie. Nie zapomnij również o dwóch sprawach: pierwsza – udostępnij tekst swoim znajomym snowboardzistom i narciarzom, druga – możesz mieć większy wpływ na publikowane treści, a dodatkowo pomóc mi w mojej pasji. Wystarczy, że wejdziesz na portal Patronite.pl i znajdziesz konto EkstraMisji lub klikniesz w bezpośredni odsyłacz. Dzięki twojemu wsparciu finansowemu mogę podróżować więcej albo zapłacić za jakąś szaloną rzecz, którą później opiszę na blogu. Nawet 5 zł to dla mnie duża kwota.