Jednym z punktów obowiązkowych do wykonania w czasie naszej podróży po Szwecji było odwiedzenie wyspy Öland. Zależało nam na dotarciu do tego skrawka kraju, którego walory doceniło UNESCO. Na Listę Światowego Dziedzictwa południowa część wyspy trafiła ze względu na specyficzny klimat tam panujący, możliwość obcowania z rzadkimi przedstawicielami fauny i flory, a także charakter rolniczy, jaki zachowało wiele tutejszych wiosek.
Jeden z najdłuższych mostów
Na wyspę Öland postanowiliśmy dostać się korzystając z jedynego mostu łączącego ją z resztą kraju. Swego czasu była to najdłuższa przeprawa na terenie Szwecji. Później palmę pierwszeństwa przejęły mosty spajające Szwecję i Danię. Przedostanie się z miesjcowości Kalmar na zachodni brzeg Öland tym właśnie sposobem dostarcza wrażeń zdaje się podobnych do tych, które miałoby się podczas przejazdu ze wspomnianej Dani do Szwecji. Choć odległość nie jest rzecz jasna już tak imponująca. Jest to jednak ciekawa alternatywa dla osób, które podobnie jak my, do Szwecji dopłynęły promem.
Trzeba jednak wspomnieć, że na Öland warto jechać w tygodniu. Na weekend jest spory ruch, a ilość kamperów, campervanów, przyczep na prawym pasie (tylko po nim można się poruszać jadąc czymś innym niż osobówka) jest zatrważająca.
Kierunek: południe wyspy
Postanowiliśmy najpierw zjeździć południową część wyspy. To tutaj obcować można ze wspomnianym specyficznym klimatem – surowe stepy porośnięte są alpejskimi gatunkami roślin, obecnymi na tych ziemiach od czasów ostatniego zlodowacienia. Rywalizują z nimi gatunki znane raczej ze śródziemnomorskich regionów Europy. My mieliśmy okazję zasmakować tej anomalii w czasie przerwy, którą zarządziliśmy na terenie rezerwatu Möcklemossen.
Spacer po tym rezerwacie był doskonałą okazją do przetestowania butów marki Chiruca (Etnico GTX SURROUND), które otrzymaliśmy w ramach akcji #ChirucaExpedition 2020. Mogliśmy się przekonać jak sprawdzają się w niekoniecznie górskim terenie, choć pełnym skał i ostrych, wysuszonych roślin. Jak się okazało zdały egzamin.
Wyspa atrakcji
Po krótkiej wycieczce ruszyliśmy w kierunku miejscówki, jaką wybraliśmy na swój pierwszy nocleg na wyspie. Po drodze trafiliśmy na kamienny krąg w kształcie łodzi, bardzo podobny do tego z Karlshamn, o którym pisaliśmy w relacji na Facebooku. Z tym, że w przypadku ölandzkiego było jakoś tak bardziej klimatycznie. Może to za sprawą zachodu słońca, które zabarwiło okolicę na ciepłe, przytulne barwy? A może dlatego, że wokół nie było rzeszy turystów – byliśmy kompletnie sami, a ciszę przerywały tylko czasami przejeżdżające po pobliskiej drodze samochody.
Takich podobnych do reklamowanych w folderach turystycznych i nadmuchanych atrakcji mieliśmy zresztą doświaczyć niejednokrotnie podczas naszej podróży po Öland. Kamiennych kręgów w kształcie łodzi w ciągu kolejnych dni minęliśmy kilka. Podobnie jak domów malowanych na czerwono, których obecnością szczyci się tak bardzo Karlskrona. A to pokazuje, że warto czasami wybrać się w miejsca mniej popularne turystycznie i niekoniecznie rozreklamowane w folderach, by móc doświadczyć specyficznych elementów danego kraju nieco bardziej.
Rezerwat Ottenby
Miejscem wartym odwiedzenia w czasie pobytu na Öland jest rezerwat Ottenby. My urządziliśmy sobie po jego terenie kolejny, tym razem dłuższy spacer. Ten obszar jest chroniony ze względu na pojawiające się w okresie wiosennym i jesiennym stada ptaków różnej gatunku. Również teraz, w lecie trafić można na niektóre z nich, choć ich liczba nie powala. Prócz latających przedstawicieli fauny, trafiliśmy również na duże stado danieli czy fok. Żyją w zgodzie z wszędobylski owcami i krowami pasącym się niemal we wszystkich zakątkach wyspy.
Wisienką na południowym krańcu Öland jest najwyższa szwedzka latarnia morska. Do jej budowy użyto kamieni pozyskanych z rozbiórki pobliskiej kaplicy. I trzeba przyznać, że prezentuje się nieźle. Ale i niezły jest też tłum turystów oblegający latarnię. Można wejść na nią (80 koron za dwie osoby dorosłe) i to najpewniej przyciąga ludzi w tą okolicę najbardziej. W pobliżu znajduje się także budynek restauracji i Naturum, czyli miejsce poświęcone tutejszej faunie i florze. Takich ekspozycji przy najważniejszych rezerwatach nie brakuje, a często są bardzo ciekawie stworzone – pełne multimediów, szafeczek z eksponatami, które trzeba otworzyć by dowiedzieć się co jest w środku. W pobliżu latarni morskiej zauważyliśmy wspomniane wcześniej foki. Niestety, nie mieliśmy lornetki by lepiej się im przyjeżeć. Dlatego, jeśli wybierzecie się na Öland, koniecznie zaopatrzcie się w sprzęt do obserwacji ptaków czy innych zwierząt.
Dawne osady
Jeszcze będąc na terenie rezerwatu Ottenby trafiliśmy na jedną z dawnych osad ludzkich położonych w Eketorp. Ich konstrukcja bardzo przypomina nam nieco polski Biskupin. Wysoki, kamienny mur otacza podłużne domostwa, w których obecnie urządzono ekspozycję poświęconą tej i innym osadom tego typu znajdującymi się na Öland. W innych budynkach ustawiono sprzęty codziennego użytku, by odwiedzający mogli poczuć nieco klimat dawnych czasów.
Gdzieniegdzie stworzono stanowiska, gdzie samodzielnie można wykonać niewielkie naczynia z gliny, strzelić z łuku czy powalczyć na poduszki siedząc jednocześnie na drewnianym koźle. Nie brakuje również obsługi ubranej w stroje z epoki. Czyli dostajemy dokładnie to, co spotkać można w wielu miejscach świata. Z tą różnicą, że zwiedzanie osady w Eketorp jest całkowicie darmowe.
Wspomniana fortyfikacja jest najlepiej odtworzoną spośród tych dostępnych w innych częściach wyspy. W przypadku pozostałych mieliśmy do czynienia najczęściej z resztkami murów bez jakiejkolwiek wewnętrznej zabudowy.
Wyspa z wiatraków słynąca
Im dalej na północ się poruszaliśmy, tym częściej trafialiśmy na budowle, których spodziewalibyśmy się bardziej w Holandii, niż na Północy. Jednak jak się okazało Öland również słynie z pokaźnej ilości wiatraków na swym terenie. Analizując mapy można odnieść wrażenie, że trudno nie trafić na jakiś co kilka kilometrów.
Jedno z największych ich skupisk znajduje się przy miejscowości Lerkaka w centralnej części wyspy. Ma aż pięć wiatraków obok siebie i z pewnością warto tam się dostać. Do każdego z nich można wejść i sprawdzić jak prezentuje się wewnętrzna maszyneria stworzona z drewna i gwoździ.
Nieco dalej na północ przy miejscowości Sandvik znajduje się największy wiatrak na całej wyspie – Holender. Jest to ośmiokondygnacyjna konstrukcja, która już nieco bardziej przypomina te holenderskie. Trzeba przyznać, że robi wrażenie nie tylko swoimi gabarytami, ale także ilością zgromadzonych wokół turystów. Można śmiało stwierdzić, że Holender jest godnym konkurentem dla latarni morskiej znajdującej się na południu wyspy.
Zachodnie wybrzeże
Kuszącą alternatywą dla przemierzania wyspy główną szosą jest wybranie mniej uczęszczanej, wąskiej i szutrowej drogi biegnącej wzdłuż zachodniego brzegu morza. Zjazd na nią można znaleźć niedaleko opisanego wyżej Holendra. My trafiliśmy na nią przypadkowo, analizując po prostu mapę i szukając miejsca na zjedzenie obiadu.
Jadąc nieregularnym terenem wybrzeża trafić można na ciągnące się kilometrami skalne półki, których stopnie miarowo nikną w wodzie. Nieco dalej na północ tego typu wybrzeże nazwano Polami Neptuna. Tu gdzie postanowiliśmy urządzić sobie przerwę na posiłek były po prostu pięknymi skałami. Na nich rozlokowały się stada ptaków. Przedstawicieli niektórych z nich widzieliśmy na południu wyspy. Tutaj mogliśmy obserwować je bez asysty innych turystów.
A jeśli mowa o Polach Neptuna. Znajdują się one przy miejscowości Byxelkrok. Jadąc drogą o nazwie Neptunivägen jest możliwość zaparkowania na jednej z wielu zatoczek. Niestety, trudno znaleźć jakieś puste miejsce.
Inną atrakcją wartą zobaczenia na zachodnim wybrzeżu były okolice miasteczka Byrum. W rezerwacie przyrody Byrums Raukar zobaczyć można cudne formacje skalne stworzone przez obmywanie przez morskie fale nabrzeżnych zlepeńców. Przyroda stworzyła niezwykłe kształty wystające ponad wodę (raukary). Warto wybrać się tutaj wieczorem by podziwiać zachodzące słońce i ciemniejącą wraz z dniem pobliską wyspę Blå Jungfrun. Mieści się na niej park narodowy.
Kraina trolli
Północny kraniec wyspy jest znacznie mocniej zalesiony, a przez to bardziej zielony. Znajduje się tutaj pięknie ulokowana latarnia morska oświetlająca swym światłem morze i okoliczne zatoczki. Nad największą z nich, po przeciwnej stronie niż latarnia znajduje się niezwykły rezerwat nazywany powszechnie Lasem Trolli.
Rezerwat na swym terenie posiada wiele wartych zobaczenia rzeczy. Należą do nich pokrzywione przez wiatr sosny czy zdeformowane przez swój poczciwy wiek dęby. Na plaży po wschodniej stronie parku trafić można na wrak statku, który w grudniu 1926 roku rozbił się o brzeg wyspy. Jego szczątki – coraz mocniej cierpiące od razów fal – przypominają o nieprzejednanej potędze morza i są swego rodzaju memento dla marynarzy.
W czasie przemierzania szlaku warto spojrzeć na chwilę nieco pod nogi. Natknąć się można na malutkie żabki czy całe roje motyli, których różnobarwne skrzydła mienią się w słońcu.
Tajemnicze murki
Przemierzając wyspę Öland wzdłuż i wszerz trafić można niemal na każdym kroku na kamienne murki tworzące istną sieć. Ogrodzenia powstały, kiedy władca dzielił wyspę pomiędzy mieszkańców. Miały one wyznaczać granice poszczególnych ziem a przy okazji uniemożliwiać rozpierzchnięcie się krów, owiec i koni po wyspie.
Dziś kamienne ogrodzenia są porośnięte mchami, gdzieniegdzie ich ciągi są uszczerbione przez wiatr albo zwierzęta próbujące pokonać przeszkody w drodze do lepszej, bardziej zielnej trawy sąsiada. W gęstych lasach tworzą barierę pomiędzy światem widzialnym a tym mistycznym (jak w przypadku Lasu Trolli). I stanowią doskonałe uzupełnienie krajobrazu jaki wyspa Öland oferuje dla każdego kto zechce na niej się pojawić.
Największe miasto Öland
O Borgholm wspomnimy jedynie przez grzeczność. Niestety nie przypadło nam ono do gustu. Spotkaliśmy się z opiniami, że bardzo przypomina Władysławowo latem. I jest w tym sporo racji. Już wjazd do miasta stanowił nie lada wyzwanie za sprawą korków, które tworzyły się niemal na każdym kroku.
Na obrzeżach miasteczka oglądnąć można ruiny pałacu. Nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie – kwota 100 koron szwedzkich za osobę zdecydowanie nie była do zaakceptowania. Pozostałości fortecy oferowały zdecydowanie mniej, niż w przypadku Krzyżtoporu w Polsce – w przypadku szwedzkiego odpowiednika mieliśmy do czynienia jedynie z murami, resztkami baszt i jedną lub dwoma salami z ekspozycją.
Istnieje również możliwość oglądnięcia z bliska letniej rezydencji rodziny królewskiej oraz przylegających do niej ogrodów. Posiadłość mieści się zaledwie kilkaset metrów od wspomnianych ruin. Zamek Solliden i jego okolice to miejsce kulturalnych spotkań, koncertów czy wystaw. Kiedy tam byliśmy, był już zamknięty ze względu na godzinę.
Wyspa nie do zapomnienia
Jeśli ktoś zapytał się by nas co warto odwiedzić w Szwecji, z całą pewnością wyspa Öland zajęła by jedną z pierwszych pozycji na liście miejsc do zobaczenia. Na każdym kroku można spotkać tu coś ciekawego – piękne krajobrazy, niezwykłe budowle, niespotykane zbyt często zwierzęta czy rośliny. Wszystko to okraszone jest historią i legendami. Chyba warto poświęcić temu skrawkowi Szwecji kilka chwil, prawda?
Zapraszamy do śledzenia nas i naszych przygód poprzez nasze sociale. Dzięki nim najszybciej można dowiedzieć się co u nas i jakie miejsca właśnie odwiedzamy. Będziemy wdzięczni za wszystkie lajki i udostępnienia.