Swego czasu dosyć niechętnie podchodziliśmy do kwestii noclegów poza miejscami faktycznie do tego przeznaczonymi, tj. hotelami, agroturystyką, kempingami, itd. Jak to jednak często bywa z czasem człowiek zaczyna chcieć doświadczyć czegoś nowego, oderwać się od rutyny i wyjść poza własną strefę komfortu.

Podróże nauczyły nas doceniać okazje kiedy mogliśmy pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa i zorganizować nocleg w mniej oczywistych miejscach. Oczywiście istnieje całe mnóstwo, sto razy lepszych od tych spisanych w tym artykule. Jednak jest to lista mocno osobista, która ma za zadanie pokazać, że można spać nie tylko w hotelowym łóżku, ale i choćby na sianie. I mieć przy tym świetną zabawę i super wspomnienia.

Zapraszamy do zerknięcia na naszą listę TOP 9 niezwykłych miejscówek, gdzie zdecydowaliśmy się spać.

1. Szkolna klasa

W szkołach nocowaliśmy stosunkowo często jadąc szlakiem Green Velo. W czasie wakacji wiele placówek otwiera swoje podwoje oferując noclegi w klasach. Niejednokrotnie zdarzało się, że miały w zanadrzu również mniejsze lub większe internaty lub kilka pokoi dla uczniów i nauczycieli w dobudówkach głównego gmachu. Jednak takie wygody bardzo szybko są wykupowane, bo są tanie i… wygodne dla podróżnych.

Jeśli więc wszystkie pokoje są zajęte, szkoła wychodzi na przeciw osobom, którym nie straszne jest spanie “na glebie” lub na dostawionych pośrodku klasy łóżkach.

W czasie podróży po Green Velo spaliśmy w szkole m.in. nieopodal miejscowości Święty Krzyż czy w Zamościu. I wspominamy to doświadczenie bardzo miło.

2. Stajnia

Tutaj mały ukłon w kierunku naszych rodziców czy dziadków, dla których spanie na sianie w stajni było normą w czasie ich wakacji. Ale czasy się zmieniają, a stajni jest coraz mniej. Jeśli już są to wyglądają zupełnie inaczej niż te, w których nocowały starsze pokolenia. Trzeba jednak brać co dają i nie wybrzydzać.

My swój nocleg w stajni zaliczyliśmy również na Green Velo, przejeżdżając przez Krzyczew. Bużny Szlak to noclegi w agroturystyce nieco innej niż inne. Aby zaspokoić senne potrzeby gości, właściciele zaadoptowali starą stajnię. Odwiedzający Bużny Szlak mogą spędzić noc w jednym z boksów stajennych. Nie ma tu osobnych pokoi czy prywatnych łazienek, dlatego trzeba przygotować się na pojawiającą się nagle ponad przegrodami głowę współlokatora. Ale naszym zdaniem naprawdę warto odwiedzić to miejsce.

3. Dawny tartak

Kolejnym ciekawym miejscem, gdzie udało się nam zdrzemnąć był stary tartak. Taką możliwość wykorzystaliśmy w czasie rowerowej wycieczki z Gdańska do Torunia. Tartak mieści się niecałe 5 km od Tucholi. W okresie wakacyjnym wokół budynku funkcjonuje pole namiotowe. Jednak w czasie nieco chłodniejszym, przed lub już po sezonie istnieje możliwość dogadania się z właścicielem terenu. Małżeństwo, które opiekuje się tym miejscem zgadza się na nocleg “na glebie” w środku starego tartaku. Cena za noc nie jest wygórowana, a w zamian dostaje się dostęp do toalety i kuchni. Prysznic udostępniają w swoim domu właściciele. Czy można chcieć więcej?

Ofertę Starego Tartaku można zobaczyć na stronie internetowej. Warto zadzwonić nieco szybciej i uprzedzić właścicieli o swoim przybyciu.

4. Ambona strzelecka

Wkraczamy na nieco dziwniejsze tereny. Udało się nam bowiem zaliczyć nocleg w ambonie strzeleckiej gdzieś niedaleko Mönichkirchen w Austrii. W czasie podróży rowerowej przez Europę Południową – Ekstra13, pokonywaliśmy codziennie duże odległości. Kilkukrotnie zdarzyło się, że pod koniec dnia lądowaliśmy dosłownie “nigdzie”. Trzeba było kombinować. Efektem jednej z takich kombinacji jest właśnie nocleg w ambonie strzeleckiej.

Można przypuszczać, że na powierzchni 1,5 x 1,5 m nie da się zorganizować noclegu dla dwóch osób, nie wspominając o pomieszczeniu dodatkowo czterech dużych sakw rowerowych i innych drobiazgów. Nam się ta sztuka udała. Szczęście, że trawa wokół podstawy ambony była dostatecznie wysoka, by można było ukryć w niej nasze rowery. Gdybyśmy musieli jeszcze wymyślać sposób ich ukrycia, sen nadszedłby zbyt późno, by rano ruszyć w dalszą drogę.

Pomimo zgiętych nóg i wszędobylskich pająków, które upodobały sobie zakurzone deski, noc w ambonie wspominamy jako jedną z najciekawszych.

5. Stacja benzynowa

Słyszeliśmy, że wiele osób korzysta mniej lub bardziej legalnie z terenów wokół stacji benzynowych. Częściej rzecz jasna noc spędzona w takim miejscu dotyczy kierowców czy to ciężarówek czy zwykłych osobówek. I to jest jeszcze w porządku. Wszak podróżujący w samochodach mają możliwość wypicia kawy czy zjedzenia czegoś cieplejszego i pozostania na stacji przez nieograniczony okres czasu. Inaczej ma się kwestia podróżujących autostopem czy rowerem – jak w naszym wypadku.

W czasie podróży rowerowej przez trzynaście krajów Europy Południowej trafił się nam właśnie taki nocleg. Po przekroczeniu granicy macedońsko-serbskiej doszliśmy do wniosku, że jesteśmy zbyt daleko od potencjalnego cywilizowanego miejsca odpoczynku, a byliśmy zbyt zmęczeni by jechać dalej. Dlatego za cel podróży tego dnia obraliśmy stację benzynową.

Nie rozbijaliśmy namiotu. Nie chcieliśmy zbytnio się panoszyć i dawać powód do interwencji pracownikom stacji. Zwyczajnie rozłożyliśmy na ławkach śpiwory i czuwając na zmianę nad bagażami dotrwaliśmy do rana, by słońce było dostatecznie wysoko aby ogrzać nasze zziębnięte lekko ciała.

6. Dom pasterski w Tatrach

Choć to mało legalne – biorąc pod uwagę regulamian Tatrzańskiego Parku Narodowego – to podczas jednego z pobytów w Tatrach zdecydowaliśmy się na spędzenie nocy w dawnym domku pasterskim niedaleko Kuźnic. Przemierzaliśmy wtedy tamtejsze szlaki, chodząc z plecakami od schroniska do schroniska. Nie chcieliśmy zbytnio schodzić do Zakopanego, by następnego dnia znów wychodzić na szlak. Dlatego pewnego razu wykorzystaliśmy wolno stojące pozostałości po obozowiskach pasterzy by spędzić w nim noc.

Udało się nam znaleźć taki, gdzie było możliwe rozłożenie dobytku na niewielkiej platformie pod dachem. Dzięki temu burza jaka rozpętała się nad nami w nocy i strumieniami lejący się deszcz nie spowodował zniszczeń w sprzęcie, a my mieliśmy nieco lepsze warunki termiczne.

Dzisiaj dochodzimy do wniosku, że zapewne drugi raz byśmy nie złamali zakazu. Jednak mimo to wspominamy tą noc jako jedną z bardziej udanych.

7. Schody do restauracji

Przyjemności spania na schodach prowadzących do restauracji doświadczyliśmy w miejscowości Votonósi w Grecji. Dzień kończyliśmy wtedy z wynikiem prawie 55 km po kilku próbach namówienia miejscowych na udostępnienie kawałka własnego trawnika. Nocowania na dziko obawialiśmy się ze względu na spotkanych wcześniej uchodźców. Niestety każda mijana w tej miejscowości osoba odsyłała nas z kwitkiem proponując byśmy dojechali do Metsova. Problem polegał na tym, że chcąc się tam dostać musielibyśmy pokonać jeszcze 12 km, a byliśmy zbyt zmęczeni by nadal jechać w wymagającym terenie.

Nad naszym losem zlitowała się pani Elena, właścicielka podupadającej, przydrożnej restauracji. Pozwoliła nam rozbić namiot na schodach, tuż obok wejścia. Było to dla nas niezwykłe spotkanie. Starsza kobieta kompletnie nie znała angielskiego, więc nasze rozmowy odbywały się na migi i były przeplatane znanymi nam słówkami z rosyjskiego. Najpewniej pani Elena uznała nas za kompletnych wariatów i rano postanowiła nie pobierać od nas ustalonej wieczorem kwoty za nocleg. Poprosiła jedynie o zmycie farby z drabiny pozostawionej po niedawnym remoncie. Zadanie to nie zabrało nam dłużej niż godzinę.

8. Pod nawiedzonym domem

Dziwny nocleg zaliczyliśmy podczas naszej pierwszej wyprawy rowerowej po Wybrzeżu, a później przez Mazury. Wraz z nowo poznanym wtedy Krzyśkiem, który wybrał się na rowerze z Trójmiasta w Bieszczady znaleźliśmy tanią agroturystykę. Dom w miejscowości Henrykowo do najczęściej odwiedzanych nie należał. Według rozmowy z panią, która opiekuje się nim i dostarcza klucze gościom, właściciel dawno wyjechał gdzieś za granicę. Niewielka posiadłość stoi pusta i tylko czasami ktoś decyduje się w niej spać. Dla nas to była niebywała okazja, bo kusiła nie tylko cena, ale również możliwość wzięcia prysznica czy skorzystania z normalnego łóżka.

Jednak gdy pani już nas opuściła, a my zaczęliśmy rozglądać się po domu doszliśmy do wniosku, że nie chcemy spędzać w nim nocy. Wszędzie było pełno kurzu jakby nikt od dawna w nim nie był. Dodatkowo na ścianach widać było zdjęcia dziewczynki, po zobaczeniu której od razu poczuliśmy się jak na planie filmu Ring. Na piętrze znaleźliśmy jej pokój, którego zakurzone pluszaki wyglądały naprawdę przerażająco.

Postanowiliśmy nie zadomawiać się ani nawet brać prysznica. Rozbiliśmy namioty i noc – równie przerażającą ze względu na przechadzające się niedaleko zwierzęta – spędziliśmy na podwórku. Rankiem doszliśmy do wniosku, że gdyby nie wkręcona sobie mroczna historia tego domu, byłaby to zapewne całkiem normalna noc. Ale przynajmniej była niezapomniana.

9. Przystań promowa

W czasie wyprawy rowerowej przez trzynaście krajów Europy Południowej, a konkretnie w Chorwacji często korzystaliśmy z promów. Niestety, czasami zdarzyło się nam nie dojechać na czas. Szczęście gdy od kolejnego rejsu dzieliło nas kilka godzin, które można było zagospodarować posiedzeniem w knajpce albo zwiedzając jakieś nadmorskie miasteczko. Ale raz – gdy próbowaliśmy przedostać się na wyspę Cres – zdarzyło się nam zjawić w porcie po czasie, gdy ostatni tego dnia prom już odpłynął. Na chwilę przed wypłynięciem, gdy byliśmy już niedaleko kas biletowych i samego portu, dętka w jednym z kół przebiła się. Wymieniając ją straciliśmy dużo czasu i niestety prom odpłynął.

Niby człowiek mądry po szkodzie, ale teraz wiedząc jaką odległość faktycznie trzeba było pokonać, zdecydowalibyśmy zapewne na dalszą jazdę i łatanie się na promie (choć zjazd był dosyć stromy i szybka jazda bez powietrza w kole byłaby raczej niebezpieczna). Jednak nie ma co gdybać – zaliczyliśmy udany nocleg i jest co wspominać. Musieliśmy wtedy zdecydować się na spędzenie nocy w pobliżu przystani, by z samego rana wsiąść na pierwszy statek i ruszyć dalej.

Warto?

Niektórzy mogą pomyśleć, że wymienione miejscówki i związane z nimi historie to efekt naszej nieudolności planowania albo zwyczajny pech. Owszem – jeśli chodzi o planowanie noclegów na dłuższych wyprawach nie wychodzi nam to zbyt dobrze. Z drugiej jednak strony z biegiem czasu dochodzimy do wniosku, że były to jedne z najlepiej spędzonych nocy, z pewnością niezapomnianych. Sen pod chmurką lub w niecodziennym miejscu daje nam niezwykłą radość (niekiedy dopiero z czasem). Jest dla nas o wiele bardziej wartościowy niż noc spędzona w pięciogwiazdkowym hotelu.

Życzymy Wam, byście mogli chociaż raz w życiu doświadczyć tego typu przygody. Nie bójcie się ryzykować, nie bójcie się wychodzić poza własną strefę komfortu – tego psychicznego jak i fizycznego. Takie doświadczenia kształtują nas i pozwalają zdobywać wspomnienia, których tak łatwo nie zapomnicie.

Jeśli zaliczyliście już noc w niecodziennym dla Was miejscu, koniecznie napiszcie o tym w komentarzu. Będziemy ogromnie wdzięczni za każdą historię. Nie zapomnijcie też o obserwowaniu nas na Facebooku i Instagramie. Dzięki temu będziecie na bieżąco ze wszystkimi nowościami jakie pojawiają się na blogu.

Zachęcamy również do subskrybowania naszych kanałów na YouTube czy CDA

Jeśli podobają się Wam nasze przygody, zachęcamy do wejścia na zakładkę „Wsparcie”. Z niej będziecie mogli nas wesprzeć w codziennej drodze. Za wszystko oczywiście dziękujemy!